Translate

czwartek, 3 grudnia 2015

Po wizycie u kardiologa.



Długo się zbierałam żeby napisać notkę po wizycie u kardiologa.
Stres był "kosmiczny" przed samym badaniem. Kiedy już dokonałam opłaty za badanie - koszt 85zł, poszłam pod drzwi gabinetu, czekać na lekarza. Korytarze były długie , było ich multum, nie wiedziałam,że ten budynek jest taki ogromny... Nie mogłam trafić pod dany pokój , przez te korytarze, więc zapytałam panią pielęgniarkę,która mnie pokierowała.
Siedziałam pod gabinetem,stres mnie zżerał. Spojrzałam na paragon,a tam widniało nazwisko kardiologa,który miał mi wykonać to badanie. Co zrobiłam? Oczywiście telefon do ręki i sprawdziłam tego lekarza w internecie. Później okazało się,że na paragonie był błąd w nazwisku lekarza, może pominę to... Sprawdzałam bo miałam jeszcze szansę uciec, gdy lekarz okaże się jakimś "młodzieńcem" ;-) To tak trochę żartobliwie.
Miałam robione już wiele razy ekg serca, zawsze przez kobietę, a tutaj... Mówcie co chcecie, ale dla mnie to krępujące, mimo,że to lekarz. Naczytałam się opinii ,że przy lekarzu czasami "asystuje" pielęgniarka, ale naczytałam się też,że mogę ją grzecznie wyprosić (takie nam prawo przysługuje, możemy poprosić żeby przy danym zabiegu,czy badaniu, był tylko niezbędny do tego lekarz, czy też niezbędne osoby, pielęgniarki itd.), do tego badania był potrzebny tylko lekarz.
Ok, przyszedł ten moment, pielęgniarka zaprosiła mnie do gabinetu, głęboki wdech, wydech,albo zapomniałam z wrażenia,że trzeba oddychać ;-)
Pokazała gdzie się rozebrać, jak się położyć, więc tak uczyniłam. 
Leżę, na tym lewym boku , ręka lewa nad głową, druga też u góry i czekam... Przychodzi lekarz, siada, czułam się niepewnie, spięta itd. Zadał pytanie co jest powodem wykonywania tego badania, powiedziałam o przeskokach serca. I zapadła cisza. Trwa badanie... Moje napięcie wcale nie odpuszcza. Po jakimś czasie lekarz mówi, że te przeskoki  i jak on to ujął? Na pewno ładniej niż mi się to teraz uda, powiedział,że przeskoki są na tle emocjonalnym. Pytał czy mam dużo stresu, wypaliłam o nerwicy lękowej, że mam zdiagnozowaną. Kazał brać magnez i coś na uspokojenie i powiedział,że powinny się wyciszyć. Mówił,że te przeskoki są nieprzyjemne,ale nie groźne. Leżę dalej... Nagle włączyły się głośniki i usłyszałam swoje serce , które biło tak jakby hmm pływało, bulgotało, w każdym bądź razie dźwięk był przerażający! Miałam wrażenie,że tam zemdleję... W ułamku sekundy poczułam taką "zgrozę". Dźwięk się wyłączył , później znowu, zaczęłam się jakoś do tego przyzwyczajać. Kazał później położyć się na plecach , coś do mnie mówił, ja odpowiedziałam, kazał mi się nie ruszać bo robił jakieś pomiary. Leżąc na plecach mogłam już spojrzeć w ekran monitora, tak jak i na pana doktora. Siedział trzymając się za brodę i patrzył w ekran, jakie myśli? Coś złego... Pewnie zaraz będzie musiał mi przekazać jakąś złą informację... Ach ta łatwość do czarnych scenariuszy, hm? Niestety.
Skończyło się badanie,które było dla mnie wiecznością. 
Lekarz powiedział,że jest mała wada,ale nie ma wpływu na to jak się czuję, nie ma wpływu na moje samopoczucie,mam niewielką niedomykalność zastawek. Tego się nawet nie leczy, spytałam czy mam to obserwować,powiedział,że nie. Mówił coś,że po prostu sprzęt jest bardzo czuły,a wada jest niewielka. Nie wiem co mówił jeszcze... Mówił,że można z tym nawet rodzić. Ja pamiętam fragmenty z tej rozmowy, przez stres... Ulżyło mi, wtedy... Doszłam do domu i byłam na siebie bardzo zła,że nie pamiętam całej rozmowy...O to ,że mam takie luki w pamięci, przez to całe spięcie.
Powinnam się skupić na tym co najważniejsze. Mam zdrowe serce, wszystko z nim w porządku! Ta niedomykalność zastawek w takim stopniu, w jakim jest u mnie nie jest brana nawet pod uwagę, na wielu portalach czytałam,że w takim stopniu w jakim mam nie zalicza się nawet jako wada.

Wystarczyła jedna rozmowa żeby zburzyć moje szczęście. Mam kontakt z pewną kobietą,która również ma nerwicę, wymieniamy wiadomości praktycznie codziennie. Gdy wspomniałam o swoim wyniku badań,stwierdziła,że mam to co ona. Mianowicie? Wypadający płatek zastawki + niedomykalność. Mówiła coś o badaniach echo ,które trzeba powtarzać co 3 lata, mówiła też,że ona ma również zdrowe serce,ale trzeba to kontrolować itd. że właśnie ta wada daje takie objawy itd. nie będę przytaczała wszystkich fragmentów wiadomości.
Długo nie trzeba było czekać na efekty tej rozmowy?
Nie mam tego samego. Mam tylko niedomykalność i to niewielką, ale jej wiadomości mnie rozbiły. Bo co? Sprawdzanie teraz tego ? Kontrolowanie? A co jeśli się pogorszy? Co robić żeby się nie pogorszyło? Może powinnam zrobić badanie jeszcze raz? Abo iść do kardiologa żeby mi wyjaśnił dokładnie ? A co jeśli przez nerwicę mi się pogorszy? Milion pytań. Zaczęłam fiksować. Wertować strony w internecie o tej tematyce. Czytałam różne fora, wypowiedzi lekarzy, interpretacje wyników badań innych ludzi. 

Widzicie jak to działa?
Nie docierały do mnie żadne argumenty, słowa ,które padły z ust kardiologa jakby się zatarły, jakby były słabo "czytelne",a przecież to on mnie badał i powinnam się skupić na tym co on powiedział, tak?
Nakręciłam się koszmarnie... Przez ostatni tydzień tym żyję. 
Przez chwilę zaczęłam wątpić,że jestem osobą inteligentną , bo skoro nie docierają do mnie proste zdania? Jestem ZDROWA! 

Czas się "ogarnąć".

Ps.Nie stoję w miejscu, codziennie wychodzę! Ale o tym w kolejnej notce, niech ta zostanie poświęcona moim chaotycznym myślom w związku z sercem. ZDROWYM SERCEM.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz