Translate

wtorek, 15 grudnia 2015

Kiepski dzień, bez poddawania się.



Wstałam rano w kiepskim nastroju. 
Zacznę może od tego,że ciężko było mi się wynurzyć z łóżka, spojrzałam w okno ,za oknem szaro i ponuro. Podniosłam się z łóżka koło 10, motywacja poranna do wstawania to chociażby mój psiak. Kto z nim wyjdzie na spacer jak nie ja? No właśnie.

Jakaś taka spięta jestem, jakby gdzieś tam lęki się kłębiły ,dezorientacja, niepewność, bezsilność, obawy itd. Takie stany, uczucia ,emocje wypełniały dziś mnie.
Wyszłam do biblioteki, niepewna, spięta.
Nie czułam się dobrze, szłam i wydawało mi się ,że obraz narzuca mi się, jeden na drugi, znacie ten stan?
Biblioteka, piekarnia, inne sklepy. Weszłam do supermarketu i tam poszło jakby z górki , w negatywnym tego słowa znaczeniu. Napięcie... większe i większe ,niesprecyzowane. Zaczęłam się zastanawiać skąd? Dlaczego? Odpowiedź przyszła szybko. Mam trochę ostatnio na głowie, problemy z którymi ciężko mi się uporać w pojedynkę i ciężko mi myśleć za innych ,martwić się,ale to schemat ,który powraca. Stąd objawy. Od tego zamartwiania się, strachu... Jak to będzie?
Niby to proste, prawda?
 (pisałam tutaj coś jeszcze,ale niechcący usunęłam kilka linijek, których już nie powtórzę).


Wracając do supermarketu  - objawy. Przypomniało mi się jak dawno ich nie było! Nagle chodzę po sklepie i "jazdy". Strach coraz większy... Rosnący do rangi przerażenia. Nie wiem czy też tak macie,ale mam czasami tak ,że gdy w głowie trwa "walka", to czasami na ułamki sekund jakbym traciła kontrolę, może traciła kontrolę to zbyt duże słowo, ale to takie rozdarcie, nagle jest się przerażonym daną sytuacją, tym gdzie się jest, ludźmi dookoła, miejscem... jakbyśmy na chwilę urwali się skądś i się tam znaleźli... Ciężko to opisać.
Zaczęły mnie męczyć takie stany. Nie chciałam dać za wygraną, włożyłam do koszyka co miałam włożyć. Zobaczyłam mężczyznę ,który mieszka blisko mnie, a już miałam skręcać do kasy, on też skręcał, nie chciałam być przed nim przy kasie , nie wiem dlaczego?! Taka myśl i szybka reakcja,skręcam! I znowu jakaś rundka po sklepie? Jezu, nie! Już nie chcę! Chcę stąd wyjść, chcę do domu!!!! 
Skręciłam w warzywa, po czym zobaczyłam mężczyznę,młody... Który obserwował mnie jak weszłam do sklepu, patrzył na mnie i mnie  to stresowało, sami wiecie pewnie jak to jest w takim momentach, wtedy chciałoby się być niewidocznym, a ten patrzy.... ! Absolutnie to normalne, oczywiste, ale nie w takim momencie, nie w takim stanie, w środku wszystko krzyczy.
Postanowiłam zawrócić do kasy... Stojąc już przy kasie z rozłożonymi zakupami na taśmie ,czekam... Czekam i umieram w środku. Wyostrzony słuch, wszystko brzmi tak przeraźliwie, mięśnie "na baczność", każdy ruch dziwnie odbierany przez mózg... Świat jakby się kołysze , a ja jestem przerażona.
Pani przede mną co prawda nie miała aż tyle zakupów żeby to była jakaś wieczność, jednak dla mnie była... Wszystkie zakupy tej pani "przeskanowane" ! O nie!! Ona płaci banknotem 100 zł , no to teraz będzie jeszcze wydawanie reszty , nie!!!!!!!
Moja kolej. Poszło niby szybko, pani przy kasie bardzo miła, super. Szybko i chcę do domu bo zaraz się tam przewrócę!!! 
Wyszłam, jadę odstawić "wózek", a w głowie mam myśli,że mogłam wziąć piękną podszewkę na poduszkę, była ostatnia taka, przecież taką chciałam, kosztowała 9,99zł , fajna cena. Bo Wam nie wspomniałam,że oglądałam ją , mimo ,że byłam w "takim stanie" w sklepie ;-) 
Wracam do tematu, odstawiam wózek i walczę z myślami. Czuję się tak źle, Boże jestem przerażona jak mam znowu wchodzić do tego sklepu... Jeszcze z tymi zakupami, o nie... (miałam sporo). Pewnie jutro już jej nie będzie, pewnie mi wykupią... No ale są jeszcze inne sklepy , pewnie w innych będą , oczywiście to trwało kilka minut,ale zdążyło się przewinąć przez głowę milion myśli.
Dobra, daje sobie spokój, chcę do domu, idę do domu!

A może zaniosę zakupy i wrócę jeszcze po tą podszewkę ? 
Czuję się koszmarnie,ale w ten sposób sobie udowodnię kolejny raz,że dam radę... 
Idę, czuję ,że idę jak pijana, świat mi jakby wiruje, chociaż idę normalnie... Przecież nie plączą mi się nogi i nie chodzę od ściany do krawężnika. Szybka decyzja? Wchodzę do domu, odstawiam zakupy i idę po podszewkę!! Poszłam! 
Weszłam do sklepu to miłam takie napięcie, że myślałam,że nie wyrobię na którymś zakręcie między regałami... ;-) Prosto pędzę do kosza z podszewkami no i jest moja piękna! Szybko do kasy i do domu. Przy kasie "powtórka z rozrywki" znowu trzeba czekać, przeżywać w głowie wojnę , oj. 
No ale zrobiłam to.

Później wyjście z psem było dla mnie koszmarem. Napięcie kosmiczne, czarne myśli , co to człowiek może sobie w głowie wytworzyć... 

Może to wszystko nie brzmi optymistycznie,ale pokazuje,że można... że mimo wszystko nie umieramy, chociaż tak się czujemy. 
Pokażę Wam tą podszewkę, dla niej przeżyłam tortury drugi raz... ;-)






Siedzę zestresowana jakaś, potrzebne mi wsparcie, może zwykły uśmiech i rozmowa, niby tak mało, prawda?

Można być samotnym pośród tłumu ludzi.



Ps. Chyba poszewki, a nie podszewki? ;-)
Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz