Translate

sobota, 26 grudnia 2015

Nie panuję nad nakręcaniem się przed chorobami.



Tak jak w temacie. Nie panuję nad tym. W ciągu kilku minut potrafię wyobrazić sobie wszystkie najczarniejsze scenariusze.
Jak pisałam wcześniej byłam przeziębiona... Czułam się już na tyle dobrze,że postanowiłam umyć okna,zresztą o tych oknach słyszałam codziennie,że trzeba umyć,że to i tamto. Nie będę teraz bardziej zagłębiała w temat,nieistotne. Tak więc chcąc mieć to z głowy, umyłam okna. No i ? Na drugi dzień wieczorem poczułam się jakaś senna, taka do niczego. Stwierdziłam,że zmęczenie, więc położę się wcześniej. Założyłam sobie ciepłą piżamę i ciepły szlafrok, chociaż w domu było ciepło. 
Długo nie musiałam czekać na kolejne dolegliwości, ból głowy, silny ból gardła, później całe ciało miałam gorące. Coś na zasadzie jakbym dopiero wyszło z gorącej kąpieli. Zaczęło mnie to przerażać, nie wiedziałam co się dzieje. Na twarzy czułam gorąco , spojrzałam w lustro byłam czerwona, o co chodzi?
A to jeszcze nie koniec atrakcji. Dostałam dreszczy,zaczęło mnie mdlić, później przyszły wymioty i gorączka.
Czułam się koszmarnie!
W pewnym momencie oczami wyobraźni widziałam już szpital. Byłam przerażona.
Pisałam ze znajomym (który ma nerwicę). Jakoś próbował mnie doprowadzić do porządku. Zdążyłam zajrzeć już w google co to może być, wyczytałam o przegrzaniu organizmu, objawy się przecież zgadzały. Zaczęłam myśleć,że siedziałam w grubej piżamie, grubym szlafroku, w domu ciepło no to musiałam się przegrzać!! Skutki przegrzania mogą być opłakane. Wyczytałam w internecie czym to grozi i te wszystkie inne... 
Po 3 razie wymiotów ,panika zaczęła ze mnie "schodzić".
Na drugi dzień rano wylądowałam u lekarza, dostałam receptę na antybiotyk.
Biorę już 5 dzień i co?  I dziś zauważyłam jakieś ropne "krostki", lekarz dał mi antybiotyk bo to może być angina (niedoleczenie przeziębienia i mamy skutek).
Jednak wcześniej ropy nie miałam , jedynie białe naloty po bokach. A teraz ropa?! Jak to zobaczyłam kolejna panika,chociaż już mniejsza.
Nadal nie mam apetytu, boli mnie gardło (ale nie tak strasznie jak wtedy), nie mam gorączki, ale skąd ta ropa? Teraz piszę o tym spokojnie,ale w głowie... Znowu chciałam jechać na izbę! Dziś we wiadomościach mówili,że jakiś mężczyzna nie doleczył grypy i siadło mu serce, młody, po 30stce... Jakoś to wszystko się skumulowało , bo o powikłaniach po anginie też oczywiście zdążyłam już przewertować sporo.
Napisałam do znajomego, który kończy medycynę i ma do mnie cierpliwość mam wrażenie ;-)
Powiedział,że po 5 dniach powinno być już ok i ,że mam pójść do lekarza ,skoro jakieś ropne rzeczy się pojawiają (nie powinny). I że może to wcale nie jest angina.
Zestresowałam się znowu bo jakby inaczej?
Powiedziałam,że naczytałam się o powikłaniach po anginie, odpowiedział,że nie mam się stresować i czytać po googlach bo tam bzdury piszą itd.
No dobra, trochę mnie uspokoił. 
W razie czego mam pisać i pójdzie ze mną do szpitala ;-)

Jak jutro będzie jeszcze gorzej to będę zmuszona jechać na sor. Chciał sam obejrzeć to gardło,ale jak to tak? Nie będę paszczki rozdziabywać przed nim ;-)

Muszę nad tym popracować bo to jest straszne. Takie nakręcanie się chorobami, w oczach wyobraźni zaraz widzieć śmierć itd. Brrr.
Ochłonęłam i widzę jak to wygląda z boku.
To chyba najgorsze co mi zostało z nerwicy! Ale do opanowania przecież!! Uśmiech ;> :)

Ta notka będzie najdłuższą notką do tej pory , mam wrażenie.
Kto dotrwa do końca? :)

Wczoraj byłam na wielkiej rodzinnej wigilii. 
Na początku było strasznie! Ale to wcale nie z powodu nerwicy,a temperatury w domu rodzinki do której jechaliśmy. Jejku , sauna! Zastanawiałam się jak tam wytrzymam, miałam wrażenie,że padnę po prostu i nadal dodaję, to wcale nie objaw nerwicy! :)
Co roku miałam tak,że strasznie stresowało mnie dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń, skupiałam się zawsze na objawach + trzeba było wydukać coś w tym napięciu i jeszcze "wystać" i poczekać aż dana osoba złoży nam życzenia brr.
Tym razem było tak jak powinno być (no oprócz tej temperatury w powietrzu) ;-)
Złożyłam życzenia - złożyłam!
Nie mówiłam "wzajemnie" i koniec, składałam... Ach. Kolejny postęp, jak cieszy :)

Nie miałam w ogóle apetytu, więc zjadłam jak przysłowiowy "ptaszek",ale kurczę, dobra strona jest taka,że nie przytyję!! ;-)

Spędziłam wśród tego rodzinnego tłumu dobre 5 godzin, da się? Da! Na końcu już coraz gorzej jakby,ale to zmęczenie myślę + choroba. Była jeszcze taka sytuacja,że krew z nosa mi leciała, ojej jak ja to zobaczyłam to pierwsza chwila to prawie panika, o jezuu krew!! :) Teraz się z tego śmieję, bo to nie był jakiś potok krwi,tylko zwyczajnie podrażniłam sobie ściany w nosie od wewnętrznej strony i jakieś tam krople się pojawiły na chusteczce. 
Faktycznie koniec świata! :)

Ps. Mam poczucie bezpieczeństwa  , rodzice w Pl. Niby na krótko,ale daje mi to ogrom siły i poczucie bezpieczeństwa.
A móc powiedzieć "mamo,zrobisz mi herbaty"? Bezcenne!! :)
Nie ważne czy ma się naście lat,czy więcej , mama to mama :))


A i jeszcze coś. Wczoraj dostałam najpiękniejsze życzenia jakie dotychczas w ogóle dostałam.
Jest kilka osób dla których warto... Oprócz nas samych. Nie zapominajcie o sobie :)

Ok , ok, już kończę.
Na zdrówko! ;-) (kefirem)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz