Zaczynam pisać tą notkę już 3 raz. 2 razy pisałam po czym skasowałam zawartość.
Nadal marzę.
Każdy chyba ma marzenia...
Co roku powtarzałam sobie pewne życzenie, czy to we wigilie, czy to o północy, gdy niebo rozświetlały fajerwerki... Padało to "hasło", również wtedy kiedy widziałam na niebie jakąś najjaśniejszą gwiazdę... Jakie to życzenie?
Chcę być zdrowa, chcę wyzdrowieć, chcę normalnie żyć, chcę być wolna.
Mowa tutaj oczywiście o nerwicy.
Po latach zmagań, zdałam sobie sprawę,że tutaj nie pomoże magiczna różdżka.
Nikt nie włoży dłoni w moje wnętrze i nie wyciągnie ze mnie tych korzeni, tak głęboko wrośniętych.
To ja, moja przeszłość, moje przeżycia, traumy, to mój sposób myślenia, to moje poczucie winy, to moje emocje, moja nieumiejętność radzenia sobie z problemami, stresem.
To nie moja wina,że nie nauczono mnie tak wielu rzeczy, to nie moja wina ,że nie rozmawiano ze mną, to nie moja wina,że nie wspierano mnie.
To nie wina moich rodziców, że nie wynieśli z domu pewnych rzeczy,wartości , dlatego nie potrafili mi tego przekazać.
To nie wina moich rodziców, że nie wynieśli z domu pewnych rzeczy,wartości , dlatego nie potrafili mi tego przekazać.
Zrozumiałam to jak i wiele innych istotnych rzeczy.
Terapia jest trudna,ale tak bardzo potrzebna.
Ja miałam 2 podejścia do terapii. Kiedyś może opowiem o tej pierwszej.
Aktualnie mam cudowną panią psycholog, z którą przerobiłam praktycznie całe moje życie. Idąc tam twierdziłam,że wiem wszystko, skąd u mnie nerwica, skąd to wszystko. I to jest bardzo ważne, większość ludzi tak ma. Bo przeżyliśmy to i tamto , stąd na pewno u nas nerwica. A tu nagle wałkujemy przez wiele spotkań, wiele spraw. Prześwietlamy klatka po klatce swoje życie, przychodzi czas,że stajemy w zupełnie innym punkcie.
Kiedy ja zrozumiałam w jakim bagnie jestem cały czas jakby nie patrzeć to był dla mnie cios. Nie sądziłam,że niszczą mnie sprawy ,które w sumie jakoś niespecjalnie brałam pod uwagę.
Ciężko mi nawet teraz o tym pisać. Nagle widzimy więcej, widzimy zupełnie inne rzeczy. Widzimy gdzie popełniamy błędy i jak te błędy wpływają na naszą psychikę, na nasze samopoczucie. Widzimy,że gdzieś tam stoją w nas zakurzone żale, słowa ,które nigdy nie padły, a powinny , i wiele innych emocji.
Ja bardzo mocno to przeżyłam.
W środku chce mi się ryczeć... Mam gorsze dni i nerwy puszczają.
Do czego zmierzam? Może w końcu dojdę do sedna bo chaotyczna jestem. To dlatego,że w głowie mam naprawdę milion myśli.
Wszystkim polecam terapię. Jasne, są osoby ,które radzą sobie z tym same,ale nie oszukujmy się, to naprawdę bardzo rzadko się zdarza,że ktoś sam sobie pomoże i wyjdzie z tego.
Samo podjęcie decyzji o terapii to już bardzo dużo. Dużo dobrego - zróbcie to dla siebie. Dla lepszego życia, przecież właśnie tego chcecie, chcecie lepiej żyć, żyć normalnie.
Terapia jest trudna, zwłaszcza dla osób ,które są raczej zamknięte w sobie,ale uwierzcie mi warto. Warto się otworzyć,zmierzyć się ze swoją przeszłością,ze swoimi słabościami.
Warto zrozumieć siebie.
Warto zmienić swoje życie.
Warto zmienić swoje życie.
Ściskam mocno.
Po przerwie świątecznej umawiam się na pierwszą terapię. Boję się, ale tak bardzo tego potrzebuję. W ostatnich dniach jest gorzej niż kiedykolwiek. Wstanie z łóżka jest dla mnie coraz większym problemem. Atak paniki w pracy tydzień temu i dzień w dzień hydroksyzyna. Jestem taka zmęczona, zerwałam z chłopakiem, bo nie umiem już czuć, nie miałam już siły mu się tłumaczyć, on i tak nie rozumiał.
OdpowiedzUsuńTobie życzę wesołych, spokojnych świąt. Dużo siły, wytrwałości i zdrowia. Walcz dalej o siebie i nie trać wiary!
U mnie ostatnio również trudniejsze dni,ale o tym jeszcze napiszę. Dziś zajrzałam tu na chwilę, widziałam,że napisałaś, miło. Terapia to naprawdę bardzo dobry krok. Dziękuję za życzenia, Tobie również życzę wszystkiego dobrego. Przede wszystkim zdrowia , siły i uśmiechu... Dasz radę. A teraz lecę próbować zasnąć bo padam na twarz po dzisiejszym dniu. Przesyłam uśmiech.
OdpowiedzUsuń