Translate

niedziela, 7 lutego 2016

Na świeżo.



Wróciliśmy niedawno do domu, byliśmy "zobaczyć morze".
Ale cofnę się trochę do wczoraj-wieczór.
Czułam się koszmarnie... Wrócił mój facet po pracy i zaczęło się napięcie, strasznie się spinam przed jego powrotem, dlaczego?
Co chwilę przeglądam się w lustrze zanim wróci, przebieram się czasami kilkukrotnie bo chcę wyglądać dobrze... Niby nic w tym złego, nie będę wnikała. 
Później nerwowo spędzam z nim wieczór, zastanawiając się czy wszystko co robię jest ok, takie nerwicowe... 
Czasami powiem coś głupiego, pod wpływem właśnie napięcia. Może nie głupiego, ale hmm nie wiem jak to określić. Ni z gruszku ni z pietruszki naglę z czymś wyjadę...

Idźmy dalej. Położyłam się, pomyślałam,że może mam alergię? Duszności cały wieczór, przedwczoraj też, jakieś rozkojarzenie, napięcie w głowie, ucisk? Nie wiem jak to opisać... Taka "poza sobą" się czułam. 
Mój facet położył się spać. Na odczepne powiedziałam dobranoc, wielce gniewając się,że znowu długo grał? 
Z facetami jak z dziećmi... Mimo,że zaraz stuknie 30stka.
Zasnął. Ja się wiercę, męczę się, mam wrażenie,że przestanę w końcu oddychać, męczyłam się oddychając "tak jakby".
Zapomniałam dodać,że zanim przyszedł poszłam do łazienki przemyć oczy! Bo przecież to może alergia? Staram się zawsze być dobrze pomalowana itd. więc makijaż nie "schodzi" mi z twarzy. Dobra, zmyłam, czekam na efekty, może przejdzie?!
Męczyłam się w tym łóżku do 2? Po 2 chyba było...
Wynalazłam kilka ciekawostek, chorób, powikłań, raków.
Później się wkurzyłam!
Stanie mi się coś? No trudno. Zemdleje? Ok... 
Czemu się tak bardzo tego boję? Gdy tak się stanie no to trudno... Wezmą mnie do szpitala, mój facet zadzwoni po pogotowie... Stanie mi się coś na zewnątrz, no trudno... 
Co poradzę? Stracę przytomność, stanie mi się coś , i co? 

Myślę,że to jakiś wielki przełom.
Boję się tego od kilku lat i co? Jaki sens?
Gdy się coś stanie no to ja nie mam na to wpływu już, jakoś dalej się potoczy.
Po co się bać?
Nie wiem, mam wywalone na to czy coś się stanie? Czy po prostu zaczęłam akceptować,że nie mam na to wpływu?
Przestałam się tak panicznie tego bać?

W końcu po tym wewnętrznym dialogu jakby ręką odjął... Nagle po mojej "niby alergii" o której pomyślałam mając te objawy nerwicowe jakby nie patrzeć, wszystko minęło.
Zasnęłam.
A dziś cały dzień poza domem. Poruszanie się komunikacją miejską, tłumy ludzi.
Żyję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz