Translate

wtorek, 26 kwietnia 2016

Jaki tytuł?



Co chwilę mnie coś rozprasza, a to smsy, a to ktoś napisze na forum, a ja lecę odpisać,albo wiadomości jakieś... Albo kawa za szybko znika,albo robi się zimna w między czasie. Poszłam po więcej. Kawa, inka oczywiście. 

Wcześnie poszłam dziś pod prysznic, wcześniej to zawsze szybki prysznic przed powrotem Jego po pracy.
Dziś chwila dla mnie... Szybko zleciał mi ten dzień. 
Poszłam do galerii , o matko ,tak. Mój ukochany sklep H&M i walka z samą sobą. 
Wiecie co, kiedy już byłam w środku i jak zawsze szłam swoim szybkim krokiem,jakby się waliło za mną... Pomyślałam sobie o czymś co mnie uspokoiło... Wróć... Już chwilę przed wejściem stanęłam, wzięłam łyk wody iii znowu telefon ! Nie, nie napiszę dziś tej notki ;-)

Wracam. Stojąc przed galerią uspokoiłam się, stanęłam, odetchnęłam, powiedziałam sobie spokojnie... Weszłam i w sumie krok dalej podobny ,ale dalej moje myśli... Myśli typu: wyglądam przecież dobrze, jestem atrakcyjna, mijają mnie ludzie, idą spokojnie,a ja lecę... Nic się nie dzieje, upadnę, pomogą mi. Ciężko mi teraz przywołać cały mój monolog z głowy,ale to było coś w ten deseń... Weszłam w końcu do H&M, tam chodziłam między ubraniami , byłam nawet spokojna... dopóki?! Dopóki nie spojrzałam na siebie jakby z boku.. Wiecie co mam na myśli? Takie natrętne kontrolowanie siebie, tego jak się poruszasz,co robisz,jak patrzysz, jak inni to odbierają. Gdy przyszły mi te myśli, to kontrolowanie siebie no to już zaczęły się troszkę schody. W dodatku nie mogłam znaleźć koszuli po którą tam poszłam! No ale chodzę dalej, obijam się trochę o wieszaki...  Jest, są!! 
Wzięłam sporo rzeczy do przymierzalni. (znowu rozpraszanie) w dodatku mój były... 

Przymierzałam najpierw ze spokojem... to , tamto... Nagle pomyślałam, jejku ile czasu ja już tu jestem? Pewnie dziwnie to wygląda... Myśli z kosmosu ;-) Chociaż wymieniłam te myśli na inne, typu; kto mi zabroni? Mogę sobie przymierzać, nikt mnie nie goni. Najgorzej to wyjść stamtąd... Aż się uśmiechnęłam... bo to w sumie śmieszne.
Szłam już do kasy, zauważyłam defekt na koszuli... Poszłam szukać drugiej , jest! Również defekt, inne wykupione , świetnie. Nawet spytałam dziewczynę,która tam pracuje czy mają jeszcze w tym rozmiarze, niestety nie było. Odezwałam się, mimo napięcia, WOW ;-)

No to wyszłam. Wracając do domu zahaczyłam oczywiście o biedronkę , zrobiłam zakupy. Później rzeźnik , zakupy. I do domku... 

Zacznę być z siebie dumna. Bo przecież mam powody, dlaczego tego nie zauważam... 
Może dlatego,że mam problem z docenianiem siebie, cokolwiek bym nie zrobiła, liczę na więcej... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz